Z punktu widzenia Damon'a
Te szmatławce myślał, że mogły mnie złapać...W mgnieniu oka ruszyłem w stronę cmentarza, tak, może i było to dziwne. Jednak ja trochę dawno tam nie byłem. Przyspieszyłem, byłem pewny, że zgubiłem mój "ogon". Usiadłem na ławeczce i zza krzaków wyciągnął dawno schowanego Bourbon. Przebiegłem oczami po napisie Alaric Saltzman. Wypiłem potężny łyk złocistego płynu.
- Miałeś mnie pilnować...-uśmiechnąłem się chrapliwie. W moim oku można było zauważyć błysk. Dobrze się ubawiłem z tą dziewczyną.
- Powróciłem stary ja. Nie adorator Eleny. Nie bohater miasta. Nie...Jestem Damon Salvatore. - czułem się nieziemsko. Nic się dla mnie nie liczyło. Uwielbiałem ten stan, kiedy przez kilka dni szalałem i nic mnie nie obchodziło.
- Damon, Damon. Naprawdę? - obróciłem się o 180 stopni. Wiedziałem kogo to głos, jednak nie mogłem w to uwierzyć. Jak to się stało? Przede mną stała twarz, która ubolewała nad moją bezmyślnością. Czyżby mój przyjaciel powrócił? A może to ktoś steruje moim umysłem? Alaric spojrzał na swój grób i przeniósł wzrok na mnie. Co tutaj się dzieję?!
Z punktu widzenia Stefana:
- Za ile ona się obudzi? - usłyszałem pytanie.
- Za jakieś dwie godziny. - Co miałem odpowiedzieć? Co w ogóle powinienem powiedzieć? " Och, przepraszam. Samik chcieliście tutaj przyjechać?". Po chwili przypomniało mi się o szczególnym darze Edwarda i zaprzestałem rozmyślania..
- Dlaczego nie przeczytałeś myśli mojego brata? -zapytałem z widoczną ciekawością.
- Nie mogłem, nie wiem dlaczego. - mężczyzna kucał przy ukochanej, mocno trzymając ją za rękę. Carlisle usiadł w fotelu i nerwowo pocierał dłonią o swoje czoło.
- Edward... - wyprostował się i spojrzał współczująco na syna. Spojrzałem na "ojca" znaczącym wzrokiem i skierowałem się na górne piętro. Nawet nie wytężałem mego słuchu, aby dowiedzieć się o czym rozmawiają. Nie chciałem wiedzieć. W drodze do swojego pokoju zadałem sobie pytanie jak ja mu teraz spojrzę w twarz oraz jak mam się zachować, gdy go spotkam? Mam się z nim po prostu przywitać? Zamienił niewinną dziewczynę w wampira. Czy moim obowiązkiem jest go zabić? On wie, że tego nie zrobię. Jest moim bratem, na dobre i na złe. Zawsze razem. Wszedłem do mego pokoju.
- Za ile się ona obudzi? - zadałem prawie takie same pytanie jak Edward.
- Jutro rano. - zdziwiony odpowiedzią usiadłem w fotelu. W tym wszystkim zapomniałem o Elenie. Jednak czy chciałem o niej pamiętać?
- Oczywiście! To jest ta jedyna! A...zawsze mogę za ciebie zabić twojego braciszka.- podniosłem głowę. Zapewne miałem niesamowity wyraz twarzy.
- Lexi?! - Klaus nerwowo wstał z krzesła.
- Przecież nie żyjesz!
- Och. Też was lubię. Alaric i ja...my wróciliśmy. Na stałe. Czarownice wyznaczyły nas do ogarnięcia tego bałaganu to jesteśmy. I nikt nas stąd nie zabierze. Cieszycie się?
Z punktu widzenia Edwarda:
- Edward...- usłyszałem zza pleców. Poczekałem, aż Stefan odejdzie i odwróciłem się w stronę ojca.
- Co? Chcesz mi powiedzieć, abym się nie martwił? Że wszystko się ułoży? - gestykulowałem rękoma. On nic nie wiedział. Nie czuł tego co ja. Carlisle sam przemienił Esme, godząc się na to. Bella miała jeszcze zostać człowiekiem i to moja wina, że stało się to, co się stało. W takiej chwili jak ta chciałbym potrafić wyłączyć uczucia. To byłby najłatwiejszy sposób.
- Edward. Weź się w garść. Musisz pomóc Belli w przemianie. To jest konieczne, abyś przeżył to razem z nią. - spojrzałem ponownie na moją ukochaną. Zapomniałem o niej. Poczułem dłoń na ramieniu. Odruchowo wstałem. Carlisle był tuż przy mnie.
- Postaraj się. Dla niej. - zakończył
- Idę zapolować. - dopowiedział i wyszedł. Zostawił mnie w totalnym zdumieniu. Niby zawsze jest opanowany, ale i teraz mnie zaskoczył. Jednak ma rację. Aktualnie jestem jak histeryk, który nie umie pogodzić się z sytuacją.
- Zniknął. - usłyszałem głos Alice. Uspokoiłem się i swój głos skierowałem ku właśnie przybyłym wampirom. Co mnie zdziwiło Nie było Esme.
- Jasper? Gdzie Esme?
- Poluje razem z mężusiem - uśmiechnął się pod nosem. Był...dziwny. Jakby w ogóle nie obchodziło go to, co tutaj się stało.
- Nie gońcie Damon'a. Nie pytajcie dlaczego. Zostawcie go w spokoju. - powiedziałem i ponownie usiadłem przy ukochanej.
- Edward...ja...ja miałam wizję. - szybko zajrzałem do myśli Alice, ujrzałem dwie postacie, wracające ze świata umarłych. Victorie, która rozmawiała z młodym mężczyzną i... budzące wampira się . Dopiero po chwili przyswoiłem do siebie tą myśl. Wampirem była Bella.
Z punktu widzenia Lexi:
CO?! ICH ZAMUROWAŁO CZY CO?! Miałam nadzieję, na pełną szczęścia imprezę, a oni tylko stoją. Postanowiłam zadziałam pierwsza i rzuciłam się Stefanowi na ramiona.
- Nie tęskniłeś? - szepnęłam mu do ucha i to go chyba poruszyło. Uścisnął mnie i pierwszy raz od dawna zobaczyłam uśmiech na jego twarzy. Obserwowałam go, a przynajmniej się starałam. Nie wiedział co robić, tyle stało się przez te trzy dni...sama bym tego nie wytrzymała.
- Dobra, z tego co się dowiedziałam ważne będzie przywrócenie człowieczeństwa Elenie. I teraz, nie będziemy jej torturować. MAMY PIERWOTNYCH. Klaus ją zahipnotyzuje i po kłopocie. - pamiętam jak się śmiałam, gdy próbowali wywołać ból u Gilbert'ówny. Całkowicie stracili wtedy rozum. Przyjrzałam się teraz twarzy Salvatore. Był...nijaki. Po paru sekundach dotarło do niego co powiedziałam. Był zmęczony. Uśmiechnął się krzywo i powtórnie mnie przytulił.
- Dobrze, że jesteś. - powiedział do mnie
- A kto powiedział, że się zgodzę?! - tę miłą scenkę jak zwykle przerwał Klaus. Oczywiście byłam gotowa na taką reakcję.
- Klaus - zbliżyłam się do niego, odległość dzieląca nas wynosiła jakieś 2 metry.
- Zgódź się dla Caroline, pamiętasz? Śmierć Bonnie i wyłączone uczucia Eleny mogą ją zniszczyć. Pozwolisz na to? - Tak. Misja wykonana w 100%. Zgodzi się już bez szemrania ogonem. Mina mu zrzędła.
- Stefan. - znowu odwróciłam się o 180 stopni. - Wiem więcej od ciebie. Obiecujesz, że będziesz mnie słuchać? Przynajmniej dzisiaj i jutro.
- Dobrze. - mruknął słabiutkim głosem.
- Teraz idziesz spać. I to migiem! Klaus idziemy do Eleny. - pierwotny wstał i razem, w wampirzym tempie znaleźliśmy się w salonie.
- Witam. Jestem Lexi. Powróciłam z martwych. Jestem was bardzo ciekawa, jednak najpierw muszę uporać się ze sprawami w Mystic Falls. Stefan poszedł się wyspać. Zresztą...ja też muszę. W końcu nie spałam od swojej śmierci! -uśmiechnęłam się przyjaźnie i wraz z Klausem zniknęłam w drzwiach prowadzących do piwnicy.
Z punktu widzenia Eleny:
Leżałam na posadzce. Pragnęłam jednej rzeczy. Krwi. Jednak zamiast tego miałam nędzny pokaz w salonie, któremu się przysłuchiwałam. Końcowa scena ojca i syna prawie mnie wzruszyła. Wreszcie! Usłyszałam dźwięk. Wstałam i spojrzałam w stronę drzwi.
- LEXI?! - zdążyłam wykrzyknąć nim pierwotny przywarł mnie do ściany. Spojrzał mi w oczy.
- Włącz uczucia, napij się krwi. Gdy po raz pierwszy usłyszysz słowo " dyskusji" zaśniesz. - usłyszałam i wykonałam polecenie. Przeciągnęłam przełącznik. Usiadłam. Czułam się potwornie. Przypomniały mi się historyczne słowa Stefana. Skup się na jednym uczuciu. Nich przepełni cię jego energia. Tak, zrobiłam to. Skupiłam się na smutku. Bonnie nie żyje. Zabiłam mężczyznę. Nie dałam rady...Płakałam. Histeryczne płakałam. Nie czułam płynnego życia. Wszystko zamieniło się w chaos. Złapałam się za głowę, przeraźliwie krzyknęłam. Czy to byłam ja? Nie poznałam samej siebie. Lexi stała przy mnie i pozwoliła, aby łzy wsiąkły w jej ramię. Nic dla mnie się teraz nie liczyło. Nie pamiętałam braci Salvatore, nie ogarnęłam całej sytuacji, która wydarzyła się w salonie. Blondynka podała mi torebkę z krwią. Bardzo powoli brałam kolejne łyki cieczy. Nim się spostrzegłam Klaus'a już nie było.
- Jak to... - nie pozwoliła mi dokończyć zdania.
- Wyjaśnienia jutro. Teraz idziesz spać. I bez dyskusji. - powiedziała stanowczym tonem, poczułam jak odpływam. Usnęłam.
Z punktu widzenia Stefana:
Ledwo doszedłem do łóżka. Spojrzałem na zegarek. To co ujrzałem wręcz mną wstrząsnęło. Dopiero 23:28, a ja ledwo zipię na nogach?! Przykryłem się kocem. Nawet się nie przebrałem. Położyłem się w ubraniach i nie miałem już zamiaru wstawać. Teraz miałem zrobić jedną rzecz. Przemyśleć to, co mnie tak zastanawia. Cullen'owie. Wszyscy byli dziwnie spokojni, w związku z okolicznościami, które zaistniały na ich miejscu nie wytrzymałbym. Teraz zdałem sobie sprawę z najgorszego faktu na ziemi. Gdybym nie pojechał do Forks, nie poznałbym nowych wampirów. Jeśli nie poznałbym nowych wampirów, Bella by tutaj nie przyjechała. To oznaczało, że to przeze mnie zamieniła się w potwora. Szybko zmieniłem tor myślowy. Damon. Co mu do jasnej anielki strzeliło do głowy? Czy on zawsze musi okazać się egoistą, które uczucia ukazuje w swoich zbrodniach? Tyle razy postanawiałem go zabić. Tyle razy już prawie mi się udało. A zawsze coś mi przeszkadzało lub stawało na drodze. Czy to znak, że nie mam tego robić? Gdyby tutaj nie przyjechał...Elena dalej byłaby ze mną. No właśnie Elena...usnąłem.
W moim opowiadaniu Lexi jest stanowcza i wszyscy jej ulegają...dziwne, prawda?